Informacje

  • Wszystkie kilometry: 8745.53 km
  • Km w terenie: 0.00 km (0.00%)
  • Czas na rowerze: 12d 14h 58m
  • Prędkość średnia: 28.87 km/h
  • Więcej informacji.
baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Szukaj

Znajomi

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy gkacper.bikestats.pl

Archiwum

Linki

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:603.48 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:21:44
Średnia prędkość:27.77 km/h
Maksymalna prędkość:69.10 km/h
Maks. tętno maksymalne:188 (94 %)
Maks. tętno średnie:160 (80 %)
Suma kalorii:15730 kcal
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:150.87 km i 5h 26m
Więcej statystyk
Niedziela, 18 maja 2014 Kategoria Wycieczka

Do Darka

Wycieczka do brata (po indeks), trochę na około, żeby nakręcić przy okazji trochę kilometrów. Świetna pogoda z wiatrem który za specjalnie nie przeszkadzał, może głównie dlatego że często zmieniałem kierunek jazdy i nie odczuwałem tego za bardzo. Wyniki były by lepsze gdyby nie to że trochę się z bratem powłóczyłem ślimaczym tempem.
1: 13%; 2:12%; 3: 57%; 4: 12%
Kadencja: 87rpm
  • DST 51.83km
  • Czas 01:56
  • VAVG 26.81km/h
  • VMAX 44.98km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 188 ( 94%)
  • HRavg 160 ( 80%)
  • Kalorie 1589kcal
  • Sprzęt Srebrna strzała
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 16 sierpnia 2012 Kategoria Wycieczka

Nieudany wypad do dziadków na wieś i 39 stopni gorączki

Miałem pojechać do dziadków na wieś (Chudek ok 20 km za Ostrołęką), pomóc zrobić porządek po wichurach które przeszły kilka tygodni temu. Już ruszając z domu zauważyłem wyższy puls niż zwykle, ale mimo wszystko nadal w granicach normy. Najpierw pojechałem na Tarchomin zostawić plecak u cioci która miała go zabrać ze sobą jak będzie jechać. Już wtedy zauważyłem że męczę się szybciej niż zwykle i dostaje zadyszki przy niższych prędkościach, ale wtedy myślałem że to przez plecak który mi trochę ciążył na plecach. Jednak gdy jechałem już bez plecaka, zadyszka była coraz większa oraz delikatne uczucie nudności, w szczególności pod wiatr, który i tak zbyt mocny nie był. Po ok 33 km zdecydowałam że się zawracam, bo nie podobało mi się zachowanie mojego organizmu i obawiałem się że mógłbym mieć problemy ze zrobieniem 140km. Gdy wracałem, z każdym kilometrem czułem się coraz słabiej, a utrzymywanie prędkości 27-28km/h sprawiało mi problem. Gdy dojechałem do domu i się położyłem tak chyba przez ok 30 min nie czułem się na siłach by wstać, a później się okazało że mam ok 39 stopni gorączki.
  • DST 66.30km
  • Czas 02:28
  • VAVG 26.88km/h
  • VMAX 40.77km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 173 ( 86%)
  • HRavg 153 ( 76%)
  • Kalorie 1891kcal
  • Sprzęt Srebrna strzała
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 24 maja 2012 Kategoria 200-299km, Wycieczka

Góry Świętokrzyskie

W zeszłym roku nie udało mi się przejechać tej trasy według planu z powodu błahej awarii, przez którą straciłem dużo czasu i musiałem skrócić trasę by zdążyć na pociąg.
Prognoza pogody (która się później sprawdziła) na czwartek była obiecująca, między 14 a 22 stopni ciepła i dość silny wiatr z północy, zapowiadały dość przyjemną jazdę, a przynajmniej przez większość czasu.
Z domu wyruszam o 4:30. Mimo że złożyłem ciepłą koszulkę i nogawki, przy 14*C było dość chłodno, prawdopodobnie przez "ostre" powietrze. O 5 jestem już w centrum Warszawy, gdzie robię przez przypadek całkiem fajne zdjęcie stadionu narodowego. O tej porze w Warszawie jest bardzo luźno i jazda jest dość sprawna, a na ulicach widać dwa rodzaje ludzi, ci którzy jadą do pracy i ci którzy wracają z imprezy ;).
Stolicę opuszczam ok 5:30, co oznaczało koniec szarpanej jazdy od świateł do świateł i początek płynnej i (jak później się okazało) szybkiej jazdy. Tempo wspomagane przez wiatr było wysokie, bo między Jankami a Radomiem, miałem średnią prędkość 35,5 km/h, a łączna średnia prędkość do Radomia wyniosła 33,8 km/h.
W centrum Radomia byłem parę minut po 8 i tam zrobiłem pierwszą przerwę podczas której zjadłem drugie śniadanie (2 banany i snickersa). Nie wiem dlaczego, ale po takim śniadanku nie czułem się najlepiej. Wyjazd z Radomia przez to nie był zbyt przyjemny, ale na szczęście kilka kilometrów dalej, najwyraźniej wszystko się przemieliło i było ok.
Radom opuszczam ok 9. Jazda na DK9 była podobnie sprawna i szybka jak na DK7/S7. Szybko przebijam się przez Skaryszew (z ładnym placykiem w centrum), po którym zaczynają się coraz częstsze pagórki. Iłżę zaliczam jeszcze przed 10, po której górki stają się coraz ostrzejsze.
DK9 opuszczam ok 10:30. Przejeżdżam wzdłuż ładnie położonego jeziorka w Brodach, po czym jadąc przez chwilę DK42, przed Starachowicami odbijam na trasę 756. W Rzepinie zaczyna się droga którą planowałem już w zeszłym roku jechać (a którą z powodu obsuwy czasowej nie pojechałem). Do Nowej Słupi muszę pokonać trasę z licznymi podjazdami gdzie niektóre są na tyle ostre że muszę korzystać z przełożenia 1-3, a czasem nawet 1-1. Częste podjazdy powodowały że mocno się grzałem w "termo-aktywnej" koszulce, więc stanąłem na chwilę żeby się przebrać.
W Nowej Słupi robię drugi i w sumie ostatni dłuższy postój, podczas którego się posilam i uzupełniam zapas izotonika w bidonie. Stąd mam ok 15 km do Łysej Góry, których, oczywiście pokonanie nie idzie sprawnie, a to z powodu dość długiego podjazdu. Ale na szczęście podjazdy mają to do siebie że po nich następują zjazdy, a akurat na tym zaliczam swój rekord prędkości 69,1 km/h, walcząc przy okazji z dość silnym bocznym wiatrem (musiałem mocno starać by zmieścić się w wyznaczonej ścieżce rowerowej). Zaraz za tym zjazdem, zaczyna się rzeźnia. 5 km o średnim nachyleniu ok 6%, momentami dochodząc do 9%. Pokonanie tego odcinka zajmuje mi ponad 20 minut. Na górze robię kilka fotek i szybko się zbieram by zdążyć na pociąg ze Skarżyska. Zjazd do Nowej Huty zajął mi ok 7 min, a prędkości oscylowały w granicach 50-60 km/h. Można by było szybciej, ale musiałem uważać na emerytów i wycieczki klasowe ;).
Do Skarżyska zamierzam dotrzeć przez Bodzentyn. Na tym odcinku zaczyna dawać się we znaki to co mi do tej pory pomagało, czyli silny wiatr z północy. Na podjazdach (a było ich kilka, a nie które były dość długie) nie przeszkadzał zbytnio, ale na płaskich odcinkach i zjazdach ograniczał osiągane prędkości (w szczególności na zjazdach gdzie osiągałem max 40km/h).
Na dworzec docieram na 10 min przed odjazdem pociągu, gdzie szybko kupuje bilety i Colę na drogę. W Warszawie jestem o 18:45 i po 8 km jestem z powrotem w domu.
Wnioski:
-Góral ze mnie kiepski, no ale to żadne zaskoczenie
-Muszę popracować nad dłuższymi postojami na większy posiłek, aby były krótsze. Przez nie o mało nie spóźniłem się na pociąg ("mikro-postoje" na szukanie drogi i robienie zdjęć, w sumie też nie były bez winy)
-Kolana nie bolały i nie bolą, czyli wychodzi że nogawki i suplementacja działa.
Ogólnie jestem zadowolony. Wszystko poszło po mojej myśli, prądu miałem cały czas pod dostatkiem, a góry nie wymęczyły mnie tak jak w zeszłym roku. Myślę że jeszcze tu wrócę.

Zdjęcia

  • DST 276.49km
  • Czas 09:25
  • VAVG 29.36km/h
  • VMAX 69.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 173 ( 86%)
  • HRavg 146 ( 73%)
  • Kalorie 6736kcal
  • Sprzęt Srebrna strzała
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 11 maja 2012 Kategoria Wycieczka, 200-299km

...byle nie do Warszawy

Pomysł był taki, aby objechać Warszawę dookoła, tak by nie przekraczać jej granic w żadnym miejscu. Przy okazji chciałem zrobić pierwsze 200km w tym sezonie.
Wiatr przez cały dzień wiał dość mocny z południowego-zachodu. Z domu wyruszyłem przed 9, załatwiając najpierw pewną sprawę u wujka w firmie. Potem kieruję się w stronę Zielonki, przejeżdżam przez wszystkie wsie tak jak na wczorajszym rekonesansie i jadę w stronę alei nadwiślańskiej. Do tej pory jedzie się całkiem przyjemnie, trochę wiatr przeszkadza, ale idzie wytrzymać. Dopiero od alei nadwiślańskiej wiatr zaczął przeszkadzać na poważnie. Ten odcinek do Góry Kalwarii bardzo mnie wymęczył i musiałem zrobić nieplanowany postój na 10 min. Na około 100 kilometrze zatrzymałem się w biedronce kupić ze 2 banany i jogurt. Wiatr przeszkadzał mi aż do Nadarzyna. Potem jazda zaczęła się robić coraz przyjemniejsza. W Błoniach straciłem około 30 min na poszukiwania izotonika w miejscowych marketach i to był mój ostatni postój (na 130km). W okolicach Leszna wiatr zaczął wiać mi centralnie w plecy, a pod kołami pojawił się asfalt pierwszej klasy, dzięki czemu mogłem odpocząć fizycznie i psychicznie. Za Nowym Dworem wiatr nadal nie stawiał oporu, co sprawiło że w miarę sprawnie przebiłem się przez Jabłonną i trasę 632 (z Legionowa do Marek). Po wjechaniu na Radzymińską zostałem uraczony centralnym "wmordewindem", ale już mnie to tak nie irytowało jak na początku bo do domu zostało niewiele.
Zmordowała mnie ta trasa. Przez większość czasu miałem wiatr w twarz, temperatura była wyższa niż zapowiadali, a treningi przez poprzednie 3 dni pod rząd również nie pomogły (przydało by się trochę zregenerować). Cel udało się osiągnąć, ale nie sądzę abym w przyszłości chciał wracać na tę trasę.
  • DST 208.86km
  • Czas 07:55
  • VAVG 26.38km/h
  • VMAX 41.13km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 161 ( 80%)
  • HRavg 143 ( 71%)
  • Kalorie 5514kcal
  • Sprzęt Srebrna strzała
  • Aktywność Jazda na rowerze

Blogi rowerowe na www.bikestats.pl